czwartek, 17 lipca 2014

Śmierć silnika rowerowego

No i niestety, silnik padł wcześniej niż się spodziewałem. Przejechałem na nim 1569,2 km. Spodziewałem się, biorąc pod uwagę opinie innych użytkowników, ze wytrzyma przynajmniej 3000.
Docierałem go zgodnie z zaleceniami producenta, lałem porządny olej, jeździłem spokojnie. Pod górki pomagałem pedałując, żeby go nie przeciążać. Trzy razy sprawdzałem prędkość maksymalną i około 4 razy wiozłem nim od 8 do 12 kg owoców, na prostym odcinku, a więc nie mogło to być dla niego zabójcze. Przypuszczam, że mogła być jakaś wada materiałowa lub może super rzadki olej syntetyczny nie nadaję się do tego sprzętu. Agonia silnika trwała od jakiegoś czasu, najpierw zaczął ciut gorzej zapalać, potem zrobił się trochę słabszy. Nie dało się ustawić wolnych obrotów, jak tylko wrzucałem na luz top od razu gasł. Myślałem, że to wina gaźnika, że może jakieś lewe powietrze ciągnie, albo coś innego się stało, ponieważ czasem ciekło paliwo z filtra powietrza, a świeca była
notorycznie mokra ( za bogata mieszanka ). W gaźniku w tym czasie padła uszczelka, więc go wyczyściłem, sprawdziłem pływak  i założyłem, ale nic to nie pomogło. Przez  ostatnie 100km,
które zrobiłem już mocno dawał mi popalić. Na prostej maks co mogłem z niego wycisnąć to 32km/h, lekkie wzniesienie i słabł do tego stopnia, że musiałem pedałować. Jeśli prędkość spadła poniżej 18km/h to gasł. Jak się rozgrzał to już w ogóle tragedia, żeby nie zgasł to musiałem trzymać manetkę do oporu i ledwo się toczył na prostym odcinku 25km/h. Na rozgrzanym prawie nie dawał się uruchomić.Do końca wierzyłem, że to wina gaźnika, że może dysza się rozkalibrowała i go zalewa. Zmieniłem gaźnik na radziecki K60B, zachwalany jako niezawodny i nadający się do wielu silników 2T. Założyłem, odpalił, ale historia ta sama, brak mocy, brak wolnych obrotów. Zacząłem rozbierać silnik i oczom moim ukazał się pięknie zatarty cylinder. Mam jeszcze jedną hipotezę w związku z zatarciem. Zdarzyło mi się jechać w deszcz i jak najechałem na dużą kałużę to woda chlapnęła i gwałtownie schłodziła silnik. Podobno cylinder w takiej sytuacji szybciej się kurczy niż tłok i to mogło być powodem zatarcia.




Tak czy inaczej rower z silnikiem jest mi potrzebny, a ponieważ inne podzespoły są sprawne, postanowiłem wymienić cylinder i tłok na nowy (koszt 130zł z wysyłką). Oczywiście założę do tego bardziej zaawansowany gaźnik K60B i czeka mnie nudne docieranie przez 500km. Zmienię również olej, może nie na jakiegoś najtańszego syfa, ale na jakiś półsyntetyk średniej klasy.